- Emmett, Jasper? Zabierzcie go do domu. Nie, Emmett do naszego domu. Nie do La Push. Co z tego? Nie widzisz, że Nessie cierpi? Trzeba się nim jak najszybciej zająć. - powiedział tata.
- Zanieście go do mojego gabinetu. Opatrzę jego rany. - dodał dziadek.
Gdy patrzyłam na twarz Jacoba wykrzywioną bólem, sama odczuwałam ból. Gdzieś w sercu. Podeszłam do niego i delikatnie złapałam za rękę, która wystawała pomimo tego, że i wujek Emmett i wujek Jasper nieśli go razem. Gdy doszliśmy do domu, zorientowałam się, że po moich policzkach płyną łzy. Chyba to zauważył, bo cichym i ochrypłym głosem powiedział: "Będzie dobrze". Kiedy wujkowie zanieśli go do gabinetu dziadka, ten wyprosił wszystkich, by móc opatrzyć jego rany. Nie chciałam wyjść, ale co zrobić?
Renesmee & Jacob
piątek, 28 czerwca 2013
Rozdział #19
- Renesmee! - krzyknął tata.
- Tato... - szepnęłam, wiedząc,że mnie słyszy. - Jacob... tam leży... - wskazałam na niego.
- Już dobrze, Nessie. Spokojnie. - upewniła mnie mama.
- Ale oni tam go zabiją! - zaprotestowałam.
- Jacob jest silny. A nawet jeżeli... Siła miłości, pokona nienawiść. - odpowiedziała mama.
- Bello, chodźmy zrobić z nimi porządek. - zwrócił się do mamy tata.
Spojrzeli się na siebie. Lekko uśmiechnęli. Widziałam jak mama się skupia by ochronić tatę swoją tarczą. Ruszyli na przód. I już ich nie widziałam. Zobaczyłam ich dopiero wtedy, kiedy dobiegli do Ara. Skupiłam się i starałam kontrolować oddech, by móc usłyszeć ich rozmowę.
- Aro - zaczął tata. - Dlaczego to robisz? Podaj chociaż jeden sensowny powód.
- Edwardzie, myślałem iż nie wierz o tym, że twoja córka prowadza się z wilkołakiem. Martwiłem się o to, żeby nie skończyła z jakimiś obrażeniami.
- Nie przesadzaj. Nie myśl, że jestem głupi.
- Właśnie nie z nami te numery.- dołączyła ciocia Alice.
Ciocia Alice? Pewnie musiała zobaczyć, że grozi nam niebezpieczeństwo. Przyszli z nią pozostali Cullenowie, a także Denalczycy oraz Seth i Leah Clerwater. Ci ostatni byli pod postacią wilków, ale i tak poznałam, że to oni. W końcu tyle czasu spędzałam w La Push.
- Zostaw go albo inaczej się rozmówimy. - wcięła się ciocia Carmen. U jej boku jak zawsze stał wujek Eleazar.
- Już dobrze, dobrze zostawimy go. - powiedziała Jane.
Volturi wycofali się a nasza "drużyna" zaczęła się cieszyć. Jedynie ja byłam smutna.
- Jacob, zajmijmy się nim, proszę. - powiedziałam
- Tato... - szepnęłam, wiedząc,że mnie słyszy. - Jacob... tam leży... - wskazałam na niego.
- Już dobrze, Nessie. Spokojnie. - upewniła mnie mama.
- Ale oni tam go zabiją! - zaprotestowałam.
- Jacob jest silny. A nawet jeżeli... Siła miłości, pokona nienawiść. - odpowiedziała mama.
- Bello, chodźmy zrobić z nimi porządek. - zwrócił się do mamy tata.
Spojrzeli się na siebie. Lekko uśmiechnęli. Widziałam jak mama się skupia by ochronić tatę swoją tarczą. Ruszyli na przód. I już ich nie widziałam. Zobaczyłam ich dopiero wtedy, kiedy dobiegli do Ara. Skupiłam się i starałam kontrolować oddech, by móc usłyszeć ich rozmowę.
- Aro - zaczął tata. - Dlaczego to robisz? Podaj chociaż jeden sensowny powód.
- Edwardzie, myślałem iż nie wierz o tym, że twoja córka prowadza się z wilkołakiem. Martwiłem się o to, żeby nie skończyła z jakimiś obrażeniami.
- Nie przesadzaj. Nie myśl, że jestem głupi.
- Właśnie nie z nami te numery.- dołączyła ciocia Alice.
Ciocia Alice? Pewnie musiała zobaczyć, że grozi nam niebezpieczeństwo. Przyszli z nią pozostali Cullenowie, a także Denalczycy oraz Seth i Leah Clerwater. Ci ostatni byli pod postacią wilków, ale i tak poznałam, że to oni. W końcu tyle czasu spędzałam w La Push.
- Zostaw go albo inaczej się rozmówimy. - wcięła się ciocia Carmen. U jej boku jak zawsze stał wujek Eleazar.
- Już dobrze, dobrze zostawimy go. - powiedziała Jane.
Volturi wycofali się a nasza "drużyna" zaczęła się cieszyć. Jedynie ja byłam smutna.
- Jacob, zajmijmy się nim, proszę. - powiedziałam
Rozdział #18
Opowiadanie o Renesmee i Jacobie #18
Wpadłam na pomysł, by ruszyć z wrzaskiem w stronę Ara. Oczywiście cały czas powtarzałam w myślach słowa typu "Pomocy!" oraz "Ratunku!". Volturi nadal nie dawali spokoju Jacobowi. Ale dlaczego? Co on im takiego zrobił? A me to chodziło o mnie? Bali się, że ich wydam czy co? Ujawniając ich ujawniłabym siebie.
Słyszałam, że coś mówili. Nie wiedziałam jednak co. Lecz jedno zdanie dotarło do mnie nawet za głośno.
- A teraz... Zamienimy go w jednego z nas. - powiedział Aro. - Hm... Przynajmniej spróbujemy.
Wiedziałam, że wampirzy jad zabija wilkołaki. Po moich policzkach płynęły łzy. Postanowiłam, że będę błagać o litość dla Jake'a.
- Proszę, nie rób mu nic. Błagam. Weź mnie zamiast niego, ale nie rób mu już krzywdy.
- Nie... Nessie... nie... - słabym głosem powiedział Jacob.
Usłyszałam, że ktoś przemyka się przez krzaki. To byli rodzice. Przynajmniej tak mi się wydawało. I słusznie. Na szczęście.
Wpadłam na pomysł, by ruszyć z wrzaskiem w stronę Ara. Oczywiście cały czas powtarzałam w myślach słowa typu "Pomocy!" oraz "Ratunku!". Volturi nadal nie dawali spokoju Jacobowi. Ale dlaczego? Co on im takiego zrobił? A me to chodziło o mnie? Bali się, że ich wydam czy co? Ujawniając ich ujawniłabym siebie.
Słyszałam, że coś mówili. Nie wiedziałam jednak co. Lecz jedno zdanie dotarło do mnie nawet za głośno.
- A teraz... Zamienimy go w jednego z nas. - powiedział Aro. - Hm... Przynajmniej spróbujemy.
Wiedziałam, że wampirzy jad zabija wilkołaki. Po moich policzkach płynęły łzy. Postanowiłam, że będę błagać o litość dla Jake'a.
- Proszę, nie rób mu nic. Błagam. Weź mnie zamiast niego, ale nie rób mu już krzywdy.
- Nie... Nessie... nie... - słabym głosem powiedział Jacob.
Usłyszałam, że ktoś przemyka się przez krzaki. To byli rodzice. Przynajmniej tak mi się wydawało. I słusznie. Na szczęście.
niedziela, 9 czerwca 2013
Rozdział #17
Następnie wszyscy obecni Volturi, podeszli do Jacoba i zaczęli go kopać, uderzać i bawić się nim jak workiem treningowym.
Opowiadanie o Renesmee i Jacobie #17
Nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony musiałam biec po pomoc. Z drugiej nie mogłam zostawić Jacoba samego. Przypomniało mi się, że rodzice mieli iść dzisiaj na polowanie około 11:30. Spojrzałam na zegarek. Była 12:04. Postanowiłam, że będę w myślach powtarzać "Pomocy! Ratunku!". Wiedziałam, że tata słysząc to w moich myślach jak najszybciej przybiegnie. Moim drugim postanowieniem było zająć czymś Volturich, żeby Jacob mógł jakoś odejść. Ale jak? Hmm... Wiem!. Zacznę krzyczeć tak głośno, że będzie mnie słychać w całym lesie. Czy podziała? Nie wiem....
Opowiadanie o Renesmee i Jacobie #17
Nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony musiałam biec po pomoc. Z drugiej nie mogłam zostawić Jacoba samego. Przypomniało mi się, że rodzice mieli iść dzisiaj na polowanie około 11:30. Spojrzałam na zegarek. Była 12:04. Postanowiłam, że będę w myślach powtarzać "Pomocy! Ratunku!". Wiedziałam, że tata słysząc to w moich myślach jak najszybciej przybiegnie. Moim drugim postanowieniem było zająć czymś Volturich, żeby Jacob mógł jakoś odejść. Ale jak? Hmm... Wiem!. Zacznę krzyczeć tak głośno, że będzie mnie słychać w całym lesie. Czy podziała? Nie wiem....
czwartek, 6 czerwca 2013
Rozdział #16
Gdy rano się obudziłam, Jacob już nie spał. Byłam pełna entuzjazmu, na myśl o dniu spędzonym z nim sam na sam. On chyba też. Poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gdy przyszłam do pokoju jego nie było. Gdzie poszedł? No nic. Może zszedł na śniadanie? Pomyślałam, że raczej tak i wyjęłam z szafy czerwoną spódniczkę i bluzkę w biało-czarne paski. Poszłam się ubrać i uczesać, po czym zeszłam na dół. Okazało się, że Jake szykował koszyk na piknik.
- I co dowiedziałaś się, czemu tak sumowaliśmy? - zażartował sobie ze mnie.
- Nie - odpowiedziałam - to nie wyjaśniona tajemnica, której nie odkryje nawet Sherlock Holmes. - oboje zaczęliśmy się śmiać.
- No więc zaplanowałem, że pójdziemy w miejsce, którego szukaliśmy razem z twoją mamą. Rok po jej przyjeździe do Forks.
- No okey, może być.
Po śniadaniu razem wyruszyliśmy na piknik. Zaskoczyło mnie, że jechaliśmy motorem. Gdy dotarliśmy na miejsce, stwierdziłam, że całkiem tutaj ładnie. Rozłożyliśmy koc i zaczęliśmy rozmawiać. W końcu Jacob zapytał się mnie o coś co było związane z moim małym fochem.
- Renesmee, czemu wtedy tak gwałtownie zareagowałaś? No wiesz, wtedy kiedy prawie cię pocałowałem.
- Właściwie to sama nie wiem. Może dlatego, że wcześniej mówiłeś mi, że kiedy się we mnie wpoiłeś byłam zaledwie niemowlakiem. Teraz mam 5 lat, ale odpowiadam dziewczynie w wieku 15, no może 16.
- Ciekawe, ciekawe... - Nie był to głos Jacoba, ani taty. Ani nikogo kto mieszkał w Forks.
Był to głos znienawidzony przeze mnie bardziej niż wszystko inne na świecie razem wzięte. Nie no... przesadziłam. Najgorszy był właściciel tego głosu - Aro. Przywódca Volturich.
- Nasza zakochana para, rozmawia o tym jak to było kiedy wilczek wpoił się w naszą Renesmee. - zadrwił sobie z nas.
- Jacob spokojnie - powiedziałam, bo czułam, że się denerwuje.
- Nie Renesmee, nie będę spokojny. Wybacz, ale ja muszę coś z nim zrobić. - cały zaczął drżeć i zamienił się w wilka.
Rzucił się w stronę Ara, lecz nagle zza niego wyłonił się Alec i Jane, Renata, Kajusz i Marek. Wiedziałam, że już było po nim. Ale Aro tylko podszedł do mnie.
- Żeby uspokoić wilczka, trzeba mu zabrać to co kocha. Jacob w momencie zamienił się w człowieka.
- Zostaw ją, weź mnie zamiast niej. Co ona ci zrobiła? - zaczął krzyczeć Jacob.
- Dobrze. Jane? Do dzieła.
- Tak panie. - powiedziała niziuteńka blondynka o rysach dziecka.
Zobaczyłam jak Jacob pada na podłogę i zwija się z bólu.
- Zostaw go! - krzyknęłam.
- Nie... Renesmee... nie... - krzyczał urywkowo Jacob.
- Alec? - powiedział Aro do swojego sługi.
Teraz Alec zaczął się znęcać nad Jacobem. Nie mogłam na to patrzeć. Następnie wszyscy obecni Volturi, podeszli do Jacoba i zaczęli go kopać, uderzać i bawić się nim jak workiem treningowym.
- I co dowiedziałaś się, czemu tak sumowaliśmy? - zażartował sobie ze mnie.
- Nie - odpowiedziałam - to nie wyjaśniona tajemnica, której nie odkryje nawet Sherlock Holmes. - oboje zaczęliśmy się śmiać.
- No więc zaplanowałem, że pójdziemy w miejsce, którego szukaliśmy razem z twoją mamą. Rok po jej przyjeździe do Forks.
- No okey, może być.
Po śniadaniu razem wyruszyliśmy na piknik. Zaskoczyło mnie, że jechaliśmy motorem. Gdy dotarliśmy na miejsce, stwierdziłam, że całkiem tutaj ładnie. Rozłożyliśmy koc i zaczęliśmy rozmawiać. W końcu Jacob zapytał się mnie o coś co było związane z moim małym fochem.
- Renesmee, czemu wtedy tak gwałtownie zareagowałaś? No wiesz, wtedy kiedy prawie cię pocałowałem.
- Właściwie to sama nie wiem. Może dlatego, że wcześniej mówiłeś mi, że kiedy się we mnie wpoiłeś byłam zaledwie niemowlakiem. Teraz mam 5 lat, ale odpowiadam dziewczynie w wieku 15, no może 16.
- Ciekawe, ciekawe... - Nie był to głos Jacoba, ani taty. Ani nikogo kto mieszkał w Forks.
Był to głos znienawidzony przeze mnie bardziej niż wszystko inne na świecie razem wzięte. Nie no... przesadziłam. Najgorszy był właściciel tego głosu - Aro. Przywódca Volturich.
- Nasza zakochana para, rozmawia o tym jak to było kiedy wilczek wpoił się w naszą Renesmee. - zadrwił sobie z nas.
- Jacob spokojnie - powiedziałam, bo czułam, że się denerwuje.
- Nie Renesmee, nie będę spokojny. Wybacz, ale ja muszę coś z nim zrobić. - cały zaczął drżeć i zamienił się w wilka.
Rzucił się w stronę Ara, lecz nagle zza niego wyłonił się Alec i Jane, Renata, Kajusz i Marek. Wiedziałam, że już było po nim. Ale Aro tylko podszedł do mnie.
- Żeby uspokoić wilczka, trzeba mu zabrać to co kocha. Jacob w momencie zamienił się w człowieka.
- Zostaw ją, weź mnie zamiast niej. Co ona ci zrobiła? - zaczął krzyczeć Jacob.
- Dobrze. Jane? Do dzieła.
- Tak panie. - powiedziała niziuteńka blondynka o rysach dziecka.
Zobaczyłam jak Jacob pada na podłogę i zwija się z bólu.
- Zostaw go! - krzyknęłam.
- Nie... Renesmee... nie... - krzyczał urywkowo Jacob.
- Alec? - powiedział Aro do swojego sługi.
Teraz Alec zaczął się znęcać nad Jacobem. Nie mogłam na to patrzeć. Następnie wszyscy obecni Volturi, podeszli do Jacoba i zaczęli go kopać, uderzać i bawić się nim jak workiem treningowym.
Rozdział #15
Położyłam głowę na jego kolanach i tak oto razem sobie siedząc kontynuowaliśmy rozmowę.
- Jacob?
- Tak?
- Może... pójdziemy gdzieś jutro?
- W sumie to dobry pomysł. Może pójdziemy na piknik?
- W sumie, czemu nie?
- A co my tak sumujemy? - oboje zaczęliśmy się śmiać
- No nie wiem, nie wiem.
- Może jak zaśniesz, to się dowiesz. - spojrzałam na niego zdziwiona.- No już... śpij.
- Nie - powiedziałam
- Mam stąd iść? Tym razem ja się obrażę.
- Nie nie idź. Proszę.
- To śpij.
- Chyba nie mam innego wyboru.
- Jacob?
- Tak?
- Może... pójdziemy gdzieś jutro?
- W sumie to dobry pomysł. Może pójdziemy na piknik?
- W sumie, czemu nie?
- A co my tak sumujemy? - oboje zaczęliśmy się śmiać
- No nie wiem, nie wiem.
- Może jak zaśniesz, to się dowiesz. - spojrzałam na niego zdziwiona.- No już... śpij.
- Nie - powiedziałam
- Mam stąd iść? Tym razem ja się obrażę.
- Nie nie idź. Proszę.
- To śpij.
- Chyba nie mam innego wyboru.
Rozdział #14
Nie mogłam zasnąć i cały czas myślałam o Jacobie. Chociaż go kochałam, teraz go nienawidziłam. Myślałam tak sobie, że chyba go wpuszczę i z nim porozmawiam. Dobra wpuszczę go. Ale będę udawać, że mnie nic nie obchodzi to co on mówi. Otworzyłam drzwi. Leżał pod ścianą prawie zasypiając, ale widząc, że drzwi mojego pokoju się otworzyły orzeźwił się.
- Jak masz tak stać pod ścianą i zasypiać to wejdź. - powiedziałam
- Dziękuję - odpowiedział na wpół zaspany.
- Lepiej wchodź bo się rozmyśle.
Wszedł do pokoju. Zastanawiał się czy usiąść czy nie. Wskazałam ręką na fotel żeby usiadł.
- Renesmee, wiesz że nie chciałem Cię urazić. Nawet nie wiesz co przeżywałem, gdy widziałem jak uciekasz cała zapłakana. Poczułem ból w sercu. Byłem zły na cały świat. Ale najbardziej na siebie. Proszę Nessie, nie bądź na mnie zła. Nie dokończyłem wtedy myśli. Chodziło mi o to, że gdyby twój tata dowiedział się o tym, że cię pocałowałem nie mógł bym cię odwiedzać. Co gorsza ty byś nie mogła zapewne nigdzie wychodzić. Zrobiłem to właśnie dlatego.
- Jacob wiesz, że jakoś bym go ubłagała o to, żeby pozwolił ci tutaj przychodzić. Ale wybaczę ci teraz. Ale żeby to było ostatni raz. Obiecaj mi to.
- Obiecuję - szepnął mi do ucha.
- Jak masz tak stać pod ścianą i zasypiać to wejdź. - powiedziałam
- Dziękuję - odpowiedział na wpół zaspany.
- Lepiej wchodź bo się rozmyśle.
Wszedł do pokoju. Zastanawiał się czy usiąść czy nie. Wskazałam ręką na fotel żeby usiadł.
- Renesmee, wiesz że nie chciałem Cię urazić. Nawet nie wiesz co przeżywałem, gdy widziałem jak uciekasz cała zapłakana. Poczułem ból w sercu. Byłem zły na cały świat. Ale najbardziej na siebie. Proszę Nessie, nie bądź na mnie zła. Nie dokończyłem wtedy myśli. Chodziło mi o to, że gdyby twój tata dowiedział się o tym, że cię pocałowałem nie mógł bym cię odwiedzać. Co gorsza ty byś nie mogła zapewne nigdzie wychodzić. Zrobiłem to właśnie dlatego.
- Jacob wiesz, że jakoś bym go ubłagała o to, żeby pozwolił ci tutaj przychodzić. Ale wybaczę ci teraz. Ale żeby to było ostatni raz. Obiecaj mi to.
- Obiecuję - szepnął mi do ucha.
Subskrybuj:
Posty (Atom)