czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział #2

Zaprowadził mnie w głąb lasu, gdzie rodzice i reszta nie mogli nas słyszeć. 
- A więc... Proszę cię, pojedź ze mną do szpitala. - powiedział
- Jacob, wiesz, że cię lubię? - spytałam
- Wiem i...?
- Nie obrazisz się na mnie?
- Nie nigdy... ale dlaczego nie chcesz jechać?
- Zawsze, gdy mnie prosisz, żebym z tobą gdzieś poszła albo pojechała, robię to, prawda?
- No tak, ale...
- No właśnie... Chcę pobyć trochę z rodziną...
- Czyli co nie jestem dla ciebie rodziną? - wykrzyczał, chyba ze łzami w oczach
- Nie o to mi chodzi... Źle mnie zrozumiałeś. Chodzi mi o mamę i tatę... Obiecuję ci, że następnym razem z tobą pojadę, ale proszę cię... Chociaż ten jeden raz pozwól mi zostać w domu.
- Ale...
- Tak wiem... Jedź ze mną, zobaczysz będzie fajnie... Słuchaj naprawdę Cię lubię i chciałabym jechać, ale chcę też spędzić trochę czasu z rodziną...
- Renesmee proszę cię, jedź ze mną - patrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
Zawsze było mi trudno się oprzeć proszeniem tych oczu, więc by im nie ulec, zamknęłam oczy... Wtedy coś sobie przypomniałam. No tak... mogłam pokazać Jacobowi te wszystkie miejsca d których mnie zabrał i jak musiałam prosić tatę, żeby mi pozwolił pojechać z nim. Podniosłam rękę do góry i dotknęłam gorącego policzka Jacoba. Zdałam sobie sprawę jak mi zimno. Zadrżałam, ale skupiłam się, bym mogła pokazać Jacobowi, to co miałam. Gdy to zrobiłam, chyba dotarło do niego, że tym razem nie pojadę. Jeszcze raz zadrżałam z zimna.
- Zimno Ci? Pewnie tak... Zupełnie zapomniałem, która godzina, no i że tobie może być zimno.
Wziął mnie na ręce. Przytuliłam się do niego i poczułam jak jego skóra rozgrzewa moje ciało. Nie wiadomo kiedy zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz